Na początku 2018 kupiliśmy w promocyjnej cenie bilety lotnicze na trasie Londyn – Auckland. Nowa Zelandia jest najdalej oddalonym od Polski państwem, to są nasze właściwe Antypody :)
Lot realizowany jest przez Air China z dłuższą przesiadką w Pekinie, więc w bonusie dostajemy kilka godzin w stolicy Państwa Środka. Lecimy pod koniec kwietnia, wtedy na południowej półkuli trwa astronomiczna jesień, chociaż na miejscu lokalsi bardzo często posługiwali się terminem winter :) Padało przez dwa dni, ale sprytnie wykorzystaliśmy ten czas na rajzę po winiarniach i podróż do Wellington :)
Po Nowej Zelandii poruszamy się wypożyczonym autem. Skorzystaliśmy ponownie (bo w Australii też) z wypożyczalni Spaceships. Autka są wyposażone w sprzęt biwakowy (kuchenka gazowa, kubki, talerze, sztućce) i mają tył przystosowany do wygodnego spania dla dwóch osób. Czasami nocowaliśmy na polach namiotowych (za opłatą), czasami w wyznaczonych miejscach za darmoszkę, a dwa razy u ludzi w domu za pośrednictwem Airbnb. O tym, jak wygląda tutaj podróżowanie samochodem przeczytacie tutaj. O tym, ile kosztuje zwiedzanie Nowej Zelandii i jak w związku z tym nie zbankrutować przeczytacie tutaj :)
Nowa Zelandia zachwyciła mnie niesamowicie soczystą, nasyconą zielenią. Owiec faktycznie jest tu sporo :) Napatrzyłam się na gorące źródła, gejzery i wodospady. Pomimo „zimy” weszłam do oceanu o wschodzie słońca i było to jedno z najlepszych doświadczeń ever. W ramach pokonywania lęku przestrzeni skoczyłam sobie w Auckland ze spadochronem – bardzo interesujące uczucie :) Kiwi udało nam się zobaczyć dopiero ostatniego dnia, cieszyłam się jak mała dziewczynka . Wina mają tu boskie, ale oferta kulinarna nieco mnie rozczarowała. Wyobrażałam sobie, że wszędzie będą serwować świeże ryby i owoce morza, a tymczasem najczęściej jadaliśmy „u Chińczyka”, głównie specjały wprost z gorącego tłuszczu :)
Podczas planowania trasy jak zwykle chcieliśmy zobaczyć wszystko i pojechać w tysiąc pięćset miejsc. W trakcie tworzenia planu zdecydowaliśmy jednak, że dwa tygodnie to trochę mało i nie chcemy spędzić połowy czasu w aucie. Odpuściliśmy zatem zwiedzanie południowej wyspy. Może jeszcze kiedyś… :) Ostatecznie plan wygląda następująco:
- Dzień 1.Lot Katowice Luton. Dzień w Londynie.
- Dzień 2. Lot Heathrow Pekin.
- Dzień 3 – 4. Wieczór w Pekinie i lot do Auckland.
- Dzień 5. Auckland.
- Dzień 6. Odbieramy auto z wypożyczalni, robimy zakupy na dwa tygodnie i ruszamy w trasę.
- Dzień 7. Odwiedzamy plan zdjęciowy Hobbiton Movie Set, królestwo blachy falistej Tirau i park geotermalny Hell’s Gate.
- Dzień 8. Waimangu Volcanic Valley, Wai-O-Tapu i na koniec moczenie dupki w gorących źródłach :)
- Dzień 9. Taupo: Craters of the Moon i Huka Falls.
- Dzień 10. Ohakune, Hastings i szczyt Te Mata.
- Dzień 11. Napier i wine tour.
- Dzień 12. Wypad do Wellington.
- Dzień 13. Droga do New Plymouth. Zaczynamy śniadaniem na plaży. Odwiedzamy miasteczka Foxton, Bulls, Hawera i Cape Egmont.
- Dzień 14. New Plymouth, Dawson Falls, Stratford, Forgotten World Highway.
- Dzień 15. Waitomo Caves i okolice.
- Dzień 16. Wracamy do Auckland wyskoczyć sobie z samolotu :) Reszta dnia upływa na podróży do Whangarei.
- Dzień 17. Kąpiel w oceanie o wschodzie słońca, wizyta w Kiwi North, wchodzimy na górę Manaia.
- Dzień 18. Wracamy do Auckland oddać samochód. Jeszcze krótki spacer po mieście, wieczorem lot powrotny Auckland Pekin.
- Dzień 19. Tym razem poranny wypad do Pekinu.
- Dzień 20. Lot Pekin Londyn. Wieczorem transportujemy się z Heathrow do Luton i po nocy na lotnisku, następnego dnia rano wracamy do Katowic.
Na poniższej mapce znajdziecie mapę odwiedzonych przez nas miejsc:
Post jest częścią relacji Nowa Zelandia 2018.
PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)