O kiwi w Nowej Zelandii

6 lat temu

Co było pierwsze: owoc czy ptak? :)

5212 1

Kiwi jest symbolem i dumą narodową Nowej Zelandii. Do tego stopnia, że mieszkańcy tej zielonej krainy sami siebie tytułują kiwis. W potocznym języku funkcjonują pojęcia typu kiwi food czy kiwi dollars, co jest dość urocze :) Zastanawiałam się, czy ptak kiwi został tak nazwany ze względu na skojarzenie z owocem, czy było na odwrót. Skórka kiwi jest brązowa i włochata i w jakimś tam stopniu może nasunąć skojarzenie z sympatycznym nielotem. Odpowiedź znalazłam w muzeum w Wellington. Otóż owoc kiwi, zwany również agrestem chińskim, oryginalnie wywodzi się z Azji: rośnie dziko i od setek lat jest tam dość znany. Na początku XX wieku agrest chiński zaczęto sprowadzać i masowo uprawiać w Nowej Zelandii i wtedy też został ogłoszony konkurs na jakąś bardziej swojsko brzmiącą nazwę. Wygrało kiwi fruit, jakżeby inaczej, Nowozelandczycy to jednak mają mało polotu :) Kiwi zyskało na popularności i pod taką nazwą funkcjonuje obecnie na świecie.

Pierwszy nocleg po opuszczeniu Auckland spędziliśmy na campingu Kiwi Coral niedaleko miejscowości Te Puke. Doświadczenie to było szczególnie interesujące, bo w tym miejscu byli zakwaterowani również pracownicy sezonowi do zbiorów na owocowych plantacjach. Cały przekrój społeczeństwa: młodzi, starzy, kobiety, mężczyźni, Azjaci, Hindusi, biali i czarni. Akurat była pora kolacji i każdy coś tam sobie pichcił przy jednej z kilkunastu kuchenek gazowych albo spożywał posiłek w gronie hałaśliwych kompanów. Na drugi dzień rano pojechaliśmy szukać pomnika kiwi. Czas nas gonił i ostatecznie się nie udało, ale za to zobaczyliśmy jak wygląda plantacja kiwi :)

DSC_0071.jpg
plantacja kiwi

Ptaki kiwi występują tylko na terenie Nowej Zelandii. Wyewoluowały one z ogromnych nielotów moa (całkowicie wytrzebionych przez Maorysów po 1200 roku) i są spowinowacone z australijskimi emu. Szacuje się, że przed przybyciem człowieka, wyspę zamieszkiwało 70 milionów kiwi. Obecnie liczba ta wynosi 70 tysięcy, a populacja z każdym rokiem maleje o około 5%. Największym zagrożeniem dla brązowych nielotów są koty i psy puszczone samopas. Kiwi prowadzą nocny tryb życia, zamieszkują tereny leśne i niełatwo jest stanąć z nimi oko w oko :) Tabliczkę ostrzegającą przed kiwi przekraczającymi jezdnię znajdziecie tylko w Nowej Zelandii :)

DSC_0449.jpg
uwaga na kiwi :)

Ponieważ kiwi są zagrożone wyginięciem, w Nowej Zelandii powstaje wiele inicjatyw, które mają na celu ochronę gatunku. W miejscowości Whangarei jest wdrożony program Backyard kiwi, który dąży do zwiększenia populacji nielotów w okolicy. Ptaki są monitorowane, a na stronie organizacji można śledzić trasy, którymi podążają. Są też wydzielone specjalne strefy, gdzie nie wolno spacerować z psami.

DSC_0646.jpg
Whangarei
DSC_0650.jpg
Whangarei
DSC_0653.jpg
Whangarei

Ptaszek kiwi jest ogólnie dziwadłem :) Wygląda jak wielka brązowa kura pokryta futerkiem. Na końcu długiego dzioba znajdują się nozdrza, którymi kiwi niucha w leśnej ściółce w poszukiwaniu pożywienia. Kiwi składają jaja, których wielkość stanowi 1/4 masy ich ciała, co jest rekordem wśród wszystkich gatunków ptaków. Gdyby to przełożyć na ludzką miarę – to pomyślcie o rodzeniu dzieci wielkości czterolatków :P. Wielkość jaja przekłada się bezpośrednio na wielkość pisklęcia. Większemu ptaszkowi łatwiej przeżyć w pierwszych tygodniach, więc najprawdopodobniej jest to ewolucyjna strategia na zwiększenie szans utrzymania gatunku.

pisklę kiwi

Jaja wysiadywane są przez okres 3 miesięcy, i co ciekawe, robią to panowie :)

rodzinka kiwi

Bardzo chciałam zobaczyć „prawdziwego” ptaszka kiwi, ale w naturalnych warunkach w Nowej Zelandii jest to dość trudne. Trzeba by pewnie przyczaić się gdzieś w nocy z noktowizorem. Na szczęście funkcjonują tutaj tzw. kiwi house. Nie jest to typowe zoo, raczej rodzaj małego azylu / rezerwatu. Nieloty mają tam zapewnione warunki zbliżone do naturalnych, ale z odwróconymi porami dnia :) W dzień są karmione, światło jest przygaszone, wchodzi się do ciemnego pawilonu, gdzie panują warunki jak w nocy, natomiast w nocy wybiegi są naświetlane, żeby stworzyć ptakom wrażenie światła słonecznego. Po pewnym czasie kiwi są wypuszczane na wolność, a ich miejsce zajmują nowe osobniki. Pierwsze kiwi house odwiedziliśmy w miejscowości Otorohanga, ale niestety bez większego sukcesu. Było już późne popołudnie, kiwi spały i nie kwapiły się do wyjścia ze swoich domków. Pani z obsługi tak się tym przejęła, że aż nam zwróciła pieniądze za bilety wstępu :) Drugą próbę zrobiliśmy w Kiwi North (bardzo polecam) w miejscowości Whangarei. To był już nasz ostatni dzień w Nowej Zelandii. Szczęśliwie dotarliśmy na miejsce akurat na porę karmienia i tym razem udało się zobaczyć ptaszki w akcji. Są przeurocze.

DSC_0600.jpg
uciekające kiwi
DSC_0621.jpg
kiwi
DSC_0623.jpg
kiwi

Zatem udało się spełnić moje marzenie – mogę wracać do kraju :) Motyw ptaszka kiwi jest wszechobecny w Nowej Zelandii. Wszelkie gadżety, pamiątki, koszulki i kubki mają puchatą brązową kurę na pierwszym planie, jest też sporo graffiti, rzeźb, pomników i tym podobnych instalacji w dowolnych rozmiarach i kolorach :)  Wróciłam do domu z dwoma koszulkami, kubkiem, pluszakiem, nakręcanym skaczącym kiwi, malutkim gumowym kiwi i trzema przypinkami kiwi :) No co, fajne są :)

DSC_0123.jpg
kiwis, kiwis everywhere :)
DSC_0350.jpg
kiwis, kiwis everywhere :)
kiwis, kiwis everywhere :)
kiwis, kiwis everywhere :)
kiwis, kiwis everywhere :)

Jak już jestem przy nowozelandzkiej faunie, to warto wspomnieć o oposach, które występują tutaj dość licznie. Oposy prowadzą nocny tryb życia i niestety sztuczka z przebieganiem w nocy przez jezdnię tuż przed nadjeżdżającym samochodem sporej liczbie osobników się nie udaje. Widać to dość wyraźnie rano na drogach. Miałam okazję bliżej im się przyjrzeć w trakcie nocnego spaceru po lesie w Waitomo. Szukaliśmy wtedy świetlików, a puszysta oposia kita śmignęła mi koło nogi. Innym razem, w trakcie jazdy po zmroku zatrzymaliśmy samochód, żeby przepuścić koleżkę, który przeprawiał się przez jezdnię na drugą stronę:

DSC_0453.jpg
dokąd tupta nocą jeż?

Wyszłam z auta, żeby przyjrzeć mu się bliżej i muszę przyznać, że nie od razu przykumałam, że patrzę na jeża, no ale ciemno było :)

Pod względem bogatej, różnorodnej i egzotycznej fauny dostępnej dosłownie na wyciągnięcie ręki Australia wciąż jest moim numerem jeden, ale kiwi zdecydowanie zostaje moim ulubionym ptakiem :)

Post jest częścią relacji Nowa Zelandia 2018.

PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)