Deszczowe Wellington zostawiliśmy wczoraj za sobą i od teraz poruszamy się na północ. Pogoda się poprawia i do końca naszej podróży po Nowej Zelandii nie będzie już padać. Droga do New Plymouth wiedzie wzdłuż oceanu i dzisiaj czeka nas mnóstwo pięknych widoków. A początek dnia zaczynamy niezwykle miłym akcentem: śniadaniem na plaży.
Odpowiednie miejsce znajdujemy na google maps: chodziło o plażę z dogodnym dojazdem samochodem, tak żeby nie trzeba było całego majdanu nosić w rękach. Przypomnę, że po Nowej Zelandii poruszamy się autem z wypożyczalni Spaceships, wyposażonym w cały turystyczny sprzęt. Po zaliczeniu falstartu, kiedy to wylądowaliśmy na jakimś placu zabaw, trafiamy w miejsce idealne: na Waitarere Beach.
Chleb tostowy z tuńczykiem, świeżo zaparzona ohydna rozpuszczalna kawa, tylko my i ocean. To był jeden z piękniejszych momentów podróży po Nowej Zelandii :)
Na plaży oprócz nas nie ma nikogo. Nie odmawiam sobie przyjemności ściągnięcia butów, podwinięcia spodni i potaplania wśród delikatnych fal. Przez chwilę mam nawet szalony pomysł wskoczenia w kostium kąpielowy, ale Przemek trochę studzi mój zapał. Ale na to przyjdzie jeszcze czas ;)
To był bardzo przyjemny początek dnia, następny przystanek w miasteczku Foxton.
Post jest częścią relacji Nowa Zelandia 2018.
PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)