W miasteczku Tirau zatrzymujemy się po drodze z Hobbitonu. Miejscowość położona jest w pobliżu skrzyżowań największych dróg krajowych prowadzących do wielu miast północnej wyspy: Auckland, Rotorua, Napier, Welligton, Taupo czy Hamilton i pewnie nie byłoby w niej nic wyjątkowego gdyby nie… blacha falista. Bardzo dużo blachy falistej.
W oczy od razu rzuca się ogromny budynek w kształcie psa – z blachy falistej oczywiście. Mieści się tutaj centrum informacji turystycznej.

Zaraz obok mamy w podobnym stylu owcę:

Dwa budynki razem robią fenomenalne wrażenie :D
W miasteczku znajduje się dużo małych kawiarenek z szyldami z blachy falistej, a i sklepy oraz stacja benzynowa trzymają poziom :)




Lokalny kościół też ma swojego reprezentanta z blachy :)

Bardzo lubię takie perełki w podróży: miasteczka z motywem przewodnim (w Nowej Zelandii odwiedzimy jeszcze bycze Bulls) lub dziwnościami typu największy pomnik kiwi czy rzeźba wielkiej marchewki :)
W miasteczku nie zatrzymujemy się na dłużej, wsiadamy do samochodu i obieramy kierunek na Rotorua.
Post jest częścią relacji Nowa Zelandia 2018.
PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)