W 2018 spędziliśmy urlop w Nowej Zelandii, którą mogłabym scharakteryzować krótko: zielono i dużo owiec. Dlatego dla odmiany w 2019 polecieliśmy na Wyspy Owcze, gdzie… jest zielono i dużo owiec :). Dlaczego taki kierunek? W przypadku naszych podróży decyzja zwykle zapada pod wpływem impulsu i promci biletowej, nie inaczej było tym razem. Na Owcze niestety nie latają żadne tanie linie, trzeba się zatem liczyć z wydatkiem około 900 PLN od osoby. Polecieliśmy pod koniec czerwca z Kopenhagi liniami SAS. Przy okazji dwutygodniowego urlopu zwiedziliśmy też stolicę Danii i szwedzkie Malmö, a na samych Owczych spędziliśmy tydzień.
Kiedy kolega zapytał o nasze plany wakacyjne i usłyszał odpowiedź, wykrzyknął: Ale dlaczego? Przecież tam nic nie ma! Tak, i to jest ich niewątpliwa zaleta :). To nic to są rozległe zielone przestrzenie, surowy klimat, klify, ocean i brak tłumów. Idealne miejsce na to, żeby się wyciszyć i psychicznie odpocząć.
Co, jak, gdzie?
Wyspy Owcze to archipelag leżący na Morzu Norweskim w środku obszaru wyznaczonego przez Wyspy Brytyjskie, Norwegię i Islandię. Można się tam dostać samolotem (SAS albo rodzime Atlantic Airways) lub promem. Lot z Kopenhagi trwa ponad 2h, podróż promem około 30h.
Archipelag tworzy 18 wysp pochodzenia wulkanicznego, całkowita powierzchnia wynosi 1399 km², co czyni Owcze jednym z najmniejszych państw świata. Mieszka tutaj około 50 tys. ludzi, czyli 1/4 populacji Sosnowca. Malutko.
Wyspy są terytorium zależnym Danii, językami urzędowymi są duński i farerski. Mają tutaj swój własny parlament, własną walutę (można płacić też duńskimi koronami) i pewną niezależność, ale Królowa Danii jest jednocześnie głową państwa Wysp Owczych. Wszystkich przestępców odsyłają na kontynent, bo na terenie archipelagu nie ma więzienia :).
Farerzy uwielbiają trampoliny (stoją w każdym przydomowym ogródku), piłkę nożną i wioślarstwo. Tak jak my mamy swoje historyczne zwycięstwo z Anglikami na Wembley, tak mieszkańcy Wysp Owczych wspominają do dzisiaj mecz z Austrią z 1990 roku, który zakończył się dla nich zwycięstwem 1:0. Reprezentanci, zwani pobłażliwie „kelnerami” (bo nie byli to zawodowi piłkarze), stali się z miejsca bohaterami narodowymi.
Jest tutaj przepięknie. Jest zielono. Góry, wzniesienia, klify – wszystko porośnięte jest trawą, po której hasają owce. Na wyspach nie zobaczymy naturalnie rosnących drzew. Średnia temperatura w lecie wynosi między 9 °C a 13 °C, pogoda zmienia się bardzo szybko no i strasznie wieje :). Należy zabrać ze sobą ciepłe i chroniące przed deszczem ciuchy, obowiązkowo czapkę i rękawiczki. Ubierałam się na cebulkę: legginsy termiczne, spodnie trekkingowe przeciwdeszczowe, podkoszulek, koszulka, koszulka termiczna z długim rękawem, softshell i sztormiak. Czasami wychodziło słońce i miło grzało w twarz, ale częściej niebo było zachmurzone, kropiło, padało, a czasami w powietrzu unosiła się gęsta mgła. Dla mnie największą frajdą było zobaczenie z bliska maskonurów – na wyspie Mykines są dosłownie na wyciągnięcie ręki.
Jeśli chcecie bliżej poznać kraj Farerów, polecam reportaż 81:1. Opowieści z Wysp Owczych.
Jest drogo
Niestety, jak w całej Skandynawii, jest drogo. Często w trakcie naszych podróży wypożyczamy samochód, którym poruszamy się po docelowym państwie, ale tutaj ceny są horrendalnie wysokie i zdecydowaliśmy się na transport miejski (bilet tygodniowy). Zamiast objazdówki po archipelagu spędziliśmy wszystkie noce w stolicy Tórshavn, skąd codziennie rano wyruszaliśmy autobusem lub promem w inny zakątek. Dni w lipcu są baaardzo długie – trwają prawie 20h, więc można spędzić dużo czasu na eksplorowaniu terenu zanim się ściemni :). Noclegi załatwialiśmy przez Airbnb, za 7 dni zapłaciliśmy 973 PLN, co jest super okazyjną ceną, jak na farerskie warunki. Mieszkanko było usytuowane jakiś kilometr od centrum miasta. Do dyspozycji mieliśmy pokój na piętrze, oczywiście łazienkę oraz kuchnię, gdzie piekłam chleb z przywiezionej z Polski mieszanki. Oprócz tego nabraliśmy trochę konserw, kaszy, ryżu i jakoś udało się przetrwać.
Przykładowe ceny w lipcu 2019:
- piwko w barze: od 40 DKK (~23 PLN),
- Chili Con Carne w knajpce: 119 DKK (~69 PLN),
- tygodniowy bilet autobusowy: 700 DKK (~406 PLN),
- rejs łódką: 295 DKK (~171 PLN).
Na archipelagu można płacić duńskimi koronami lub farerską walutą (wymienialna 1:1 na DKK). Z kolei farerskimi koronami w Danii już nie zapłacimy, więc trzeba uważać. Najbardziej polecam płatności bezgotówkowe i kartę Revolut :).
Wyspy Owcze stają się coraz bardziej popularne wśród turystów, co da się zaobserwować rosnącą ilością płotków, bramek i skrzyneczek, do których należy uiścić opłatę „za wejście”. Jest tak, że większość popularnych szlaków wiedzie przez tereny prywatne, włazimy na czyjeś pole, mówiąc kolokwialnie. Kilka lat temu jeszcze tu tego nie było, ale od pewnego czasu miejscowi postanowili też sobie dorobić. Czy to źle? Uważam, że nie, o ile kwota jest adekwatna. Faktem jest, że z jednej atrakcji zrezygnowaliśmy, bo właściciel terenu był niemiły i rzucał cenami z kosmosu.
Plan podróży
Ostatecznie nasz plan ukształtował się następująco.
- Dzień 1 – 2. Lot Katowice Malmö. Zwiedzanie Malmö.
- Dzień 3 – 5. Flixbusem do Kopenhagi i zwiedzanie stolicy Danii.
- Dzień 6. Lot Kopenhaga Vágar. Zwiedzanie stolicy – Tórshavn.
- Dzień 7. Viðareiði – najdalej na północ wysunięta osada archipelagu.
- Dzień 8. Lot helikopterem i spacer po wyspie Fugloy.
- Dzień 9. Rejs łódką z miejscowości Vestmanna.
- Dzień 10. Oglądamy maskonury na Mykines.
- Dzień 11. Wyspa Kalsoy z latarnią morską Kallur i kolorowe Nólsoy.
- Dzień 12. Gjógv.
- Dzień 13. Lot Vagar Kopenhaga.
- Dzień 14. Kopenhaga.
- Dzień 15. Flixbusem do Malmö i powrót do Katowic.
Na koniec zachęcam do obejrzenia teledysku farerskiej artystki Eivør, gdzie jest trochę oddany klimat archipelagu :).
Post jest częścią relacji Wyspy Owcze 2019.
PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)