Atrakcje Vang Vieng

3 lata temu

To małe miasteczko położone nad rzeką Namsong zachwyca swoją urodą i jednocześnie oferuje szeroką gamę rozrywek dla spragnionych wrażeń turystów.

1300 0

Z Vientiane do miejscowości Vang Vieng podróżujemy busikiem. Trasa ma około 130 km i podróż z przerwami zajmuje ponad 3 godziny. My wszystkie nasze przejazdy bukowaliśmy jeszcze w Polsce, ale zdecydowanie korzystniej wychodzi to cenowo, jeśli się rezerwuje na miejscu. Takie punkty dla turystów, gdzie można kupić bilet i zorganizować transport są na każdym kroku, i też prawie każdy hotel czy pensjonat nam to załatwi.

W busie ciekawa sytuacja, bo akurat siadłam obok pary: chłopak z Indii i dziewczyna z Malezji. Hindus był niezwykle rozmowny :), zaczęło się od standardowej gadki typu skąd jesteś i czym się zajmujesz. A skończyliśmy na omawianiu zarobków w branży IT i strategiach branczowania kodu. Na koniec poprosił mnie żebym mu pomachała do telefonu, bo robi sobie taką wideo pamiątkę z ludźmi z całego świata, których zagaduje przy okazji. Ciekawe doświadczenie :).

W Vang Viengu nocujemy w Maylyn Guest House – z booking.com i tym razem wszystko wygląda idealnie i bez przykrych niespodzianek. Kluczowe przy szukaniu noclegu jest określenie po której stronie mostu Namsong usytuowany jest hotel w stosunku do centrum miasteczka. A to dlatego, że pobierają tu myto: piesi: 4000 LAK (~1,56 PLN), rowerzyści: 6000 LAK (~2,34 PLN), motorki: 10000 LAK (3,89 PLN), samochody: 15000 LAK (5,84 PLN). My akurat byliśmy usytuowani po tej złej stronie, więc każde wyjście do centrum i powrót kosztowało nas parę złotych. Most robi wrażenie, wygląda jakby się to wszystko miało za chwilę zawalić i samo przejście obok samochodów przeprawiających się na drugą stronę jest sporą atrakcją.

most Namsong, Vang Vieng, Laos
most Namsong, Vang Vieng, Laos
most Namsong, Vang Vieng, Laos
rzeka Nam Song, Vang Vieng, Laos
rzeka Nam Song, Vang Vieng, Laos

Mimo tej drobnej niedogodności lokalizacyjnej hotel bardzo polecam. Mają swoją kuchnię i można sobie zamówić dobre śniadanie i lanczyk, przy czym procedura wygląda tak, że należy do kuchni przekazać co się chce zjeść, a w swojej „księdze” dopisać kwotę do rachunku, który reguluje się przy wymeldowaniu. Podobnie można sobie wziąć piwko z ogólnodostępnej lodówki i zapłacić potem. Bardzo wygodne :). A największym bonusem hotelu są kotki :P. Śmieszne jest to, że ja, nie da się ukryć – kociara, zawsze reaguję na obcego kota, tak jakbym widziała to zwierzę pierwszy raz w życiu: o jejku jejku, kotek, cześć, co u ciebie?

czekając na śniadanie, Maylyn Guest House, Vang Vieng, Laos

Po zjedzeniu kolacji wychodzimy na spacer po okolicy. I od razu jest wielkie wow. Takie widoki. Góry robią wielkie wrażenie, trochę przypominają mi krajobrazy w Tam Coc w Wietnamie.

Vang Vieng, Laos
Vang Vieng, Laos

Kiedy stoimy sobie na poboczu przy ulicy i obserwujemy zachód słońca podchodzi do nas grupka dzieciaków i prosi o pieniądze. To jest zawsze bardzo trudny moment, bo chciałoby się pomóc, ale jednocześnie danie gotówki dziecku do ręki to najgorsze co można zrobić. Kaja Kraska z kanału Globstory nagrała na ten temat bardzo dobry film, więc polecam się zapoznać, jeśli jeszcze nie oglądaliście.

Vang Vieng to miasteczko zorientowane na turystów. Samo centrum jest małe, ale upakowane w knajpki, hostele, salony masażu i miejsca, gdzie można zakupić wszelkiej maści wycieczki i rozrywki. Jeszcze parę lat temu podobno co druga knajpa puszczała tutaj na barowym telewizorze odcinki Friendsów. Nam się już niestety nie udało doświadczyć tego fenomenu :(.

Vang Vieng, Laos
Vang Vieng, Laos
Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
Vang Vieng, Laos
Vang Vieng, Laos
Vang Vieng, Laos

Drugiego dnia wybieramy się do jaskini Tham Chang. W okolicy jest bardzo dużo ciekawych jaskiń, ale to jest akurat jedyna, do której można dotrzeć pieszo z centrum miasta. Droga z naszego hotelu wiedzie przez las i coś co na guglach opisane jest jako bambusowy mostek. Po dotarciu na miejsce widzimy to:

bambusowy mostek, Vang Vieng, Laos

Łapie mnie pusty śmiech, bo dopiero co dostałam od mamy wiadomość: Aguś, uważajcie tam na siebie. Po wypadku w katarskiej wannie, mojej wyjebce w Baganie i wizycie w Mandalajskim szpitalu po ugryzieniu psa niespecjalnie mam ochotę na kolejne tego typu „przygody”. No ale oczywiście przechodzimy na drugą stronę :).

przekraczanie bambusowego mostka, Vang Vieng, Laos
las, Vang Vieng, Laos

Droga do jaskini wiedzie po 150 stopniach, a z góry jest bardzo ładny widok na okolicę. Wejście do środka kosztuje nas 20000 LAK (~7,78 PLN) od osoby.

widok na Vang Vieng, Laos

Jaskinia Tham Chang obejmuje dwa poziomy. W środku znajdziemy podświetlone komnaty i poręcze, więc nie jest to żadna ekstremalna przeprawa. Można zobaczyć stalaktyty, stalagmity i wielokolorowe ściany zabarwione przez minerały, które przesączają się razem z wodą.

Okazuje się, że ja również mogę się stać atrakcją turystyczną, wewnątrz jaskini zostaję poproszona bowiem o zapozowanie do zdjęcia z panią z Chin :). Sama jaskinia jak jaskinia – nie jest to jakiś top, podobno te dalej oddalone od centrum są dużo ciekawsze.

W drodze powrotnej darujemy już sobie przeprawę bambusowym mostkiem i kierujemy się na prawilny most wiszący nad rzeką Nam Song. Fajnie buja jak się po nim idzie :).

most wiszący nad rzeką Nam Song, Vang Vieng, Laos
most wiszący nad rzeką Nam Song, Vang Vieng, Laos
rzeka Nam Song, Vang Vieng, Laos
rzeka Nam Song, Vang Vieng, Laos
rzeka Nam Song, Vang Vieng, Laos
rzeka Nam Song, Vang Vieng, Laos

Drugiego dnia wybieramy się do Blue Lagoon 1 oraz do Blue Lagoon 3. To są takie jeziorka z turkusową wodą z całą infrastrukturą dookoła dla turystów. Są oddalone od centrum, więc wypożyczamy u nas w hotelu motorek. Widoki po drodze są obłędne.

okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos
okolice Vang Vieng, Laos

I powiem szczerze, że bardziej mi się podobała droga do tych niebieskich lagun, niż same te jeziorka. Wzięliśmy kostiumy kąpielowe, wzięliśmy ręczniki i wszystko co potrzebne, ale nawet nie miałam ochoty zamoczyć stóp. Wszystkie te miejscówki są dosłownie opanowane przez Chińczyków. I tu nawet nie chodzi o liczbę ludzi, tylko to, że oni są tak głośni, wrzeszczą co chwilę do siebie, biegają w te i z powrotem, przepychają się, skaczą z pomostów. No odechciało mi się :). Posiedzieliśmy chwilę, popatrzyliśmy w wodę i pojechaliśmy z powrotem.

Blue Lagoon 1
Blue Lagoon 1
Blue Lagoon 3
Blue Lagoon 3

W Vang Vieng bardzo popularny jest tzw. tubing, który polega na zorganizowanych spływach w dół rzeki Nam Song na dmuchanych dętkach. Trasa spływu ma kilka przystanków po drodze, gdzie głównie spożywa się alkohol :) i imprezuje. Z tego co widziałam na yt, to uczestnicy nie są wyposażeni w żadne kamizelki ratunkowe, nie dziwi więc fakt, że jednym z popularnych zapytań w googlu jest fraza How many people died tubing in Laos? Od 2011 roku jest to podobno 27 osób. No nie ma się co dziwić: woda plus alkohol to zwykle nie jest dobry pomysł.

dętki do tubingu można znaleźć na każdym kroku, Vang Vieng, Laos

Kolejną atrakcją przyciągającą turystów są knajpki z tzw. happy menu, gdzie można zamówić sobie skręta, herbatkę z opium, czy pizzę z grzybkami halucynkami. W świetle prawa kupowanie dragów jest tutaj nielegalne, nie wiem więc do końca na czym polega ten deal – czy to jakiś układ z miejscową policją, czy o co chodzi. Faktem jest, że nie bardzo można też spacerować z narkotykami w kieszeni, bo z tego tytułu można mieć kłopoty. Więc jeśli się narkotyzować – to tylko na terenie lokalu. Czy polecam? Herbatka z opium daje ciekawe efekty, trip po pizzy mi się nie podobał :). Trzeba pamiętać, że nie ma się do końca pewności co dokładnie wyląduje w naszym daniu, więc jest to rozrywka dość wysokiego ryzyka. Grzyby działają też z pewnym opóźnieniem, więc jeśli nie ma się wcześniejszego doświadczenia, to jeden kawałek pizzy może być zdecydowanie zbyt dużym kawałkiem jak na pierwszy raz :). Byłam pewna, że umieram i kiedy na drugi dzień okazało się, że jednak nie – obiecałam sobie, że, kurde, nigdy więcej, człowiek jednak uczy się całe życie.

Warto odwiedzić też punkt widokowy Nam Xay Viewpoint, skąd roztacza się piękny widok na okolice. Jest to przy okazji świetne miejsce do selfie, bo na szczycie góry znajduje się motocykl z laotańską flagą, na którym to można uwiecznić siebie w nietypowym anturażu. Tutaj też niestety nie dotarliśmy, nie czułam się na siłach ze swoją ręką, która jeszcze dość mocno boli po moim nieudanym salcie w tył, a wyczytaliśmy, że droga na szczyt wymaga czasami użycia przednich kończyn. No trudno, może kiedyś :).

Popularne są też loty balonem, cena na pewno niższa niż w Baganie. Niestety, nie skorzystaliśmy i do dzisiaj tego żałuję, zwłaszcza że na szczyt żadnej górki też się nie wdrapaliśmy.

W okolicy można również wziąć udział w spływie kajakowym oraz zjechać na linie. Widziałam też, że w okolicach niebieskich lagun bardzo popularne jest wypożyczanie tzw. buggy, to są takie terenowe samochodziki z wielkimi kołami, które wyglądają jak powiększona wersja autek Lego :).

Atrakcji zatem nie brakuje, myślę że można tutaj spokojnie spędzić tydzień czasu i codziennie wynajdować sobie nowe rzeczy do zrobienia. Nas trochę ograniczał czas i moja ciągle obolała ręka, więc raczej byliśmy dość powściągliwi w szaleństwach, nie licząc przygody z happy menu ;).

Nasza kolejna destynacja w Laosie to Luang Prabang.

Post jest częścią relacji Azja 2019.

PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)