Wyspa Changuu, zwana również Prison Island leży niecałe 6 km na północ od Stone Town. Można się tam dostać łódką z przystani niedaleko Ogrodów Forodhani w centrum miasta. Kupiliśmy w naszym hostelu wycieczkę w dwupaku: Spice Tour + Prison Island i na wyspę płyniemy po południu z umówionym wcześniej przewodnikiem.
Potoczna nazwa wyspy wzięła się z pomysłu zbudowania na tym terenie więzienia w 1893 roku. Kompleks wzniesiono ale ostatecznie na wyspę zamiast skazańców zwożono ludzi dotkniętych żółtą febrą. Obecnie teren pełni funkcję rekreacyjną, a turyści płyną tutaj głównie po to, żeby zobaczyć żółwie olbrzymie (Aldabrachelys gigantea). W 1919 roku na wyspie pojawiły się 4 osobniki tego gatunku, podarowane w prezencie przez brytyjskiego gubernatora Seszeli. Żółwie zaczęły się szybko mnożyć, chociaż w przypadku akurat tego stworzenia ciężko to sobie wyobrazić :), i w 1955 było ich już 200. Niestety ludzki gatunek mniej się popisał i w późniejszych latach żółwia populacja dramatycznie się skurczyła: zwierzęta były wykradane albo zabijane dla mięsa. Obecnie nad dobrem gadów na Prison Island czuwa specjalnie do tego celu powołana fundacja.
Łódka dobija do pomostu i umawiamy się z przewodnikiem na powrót za półtorej godziny.
Changuu to popularne miejsce rekreacyjne dla lokalsów, przypływają tutaj całymi rodzinami. Faceci łowią ryby, a dzieciaki taplają się w wodzie na całkiem przyjemnej plaży.
Wstęp do „żółwiarium” kosztuje 4$. Dostajemy bukiecik liści, którymi można nakarmić zwierzątka. Faktycznie: żółwie olbrzymie są olbrzymie. Skorupa mierzy od 90 do 150 cm długości, a waga może dochodzić do 250 kg! Nie widziałam jeszcze tak wielkiego gada z bliska.
Żółwie oprócz tego że są olbrzymie, są też długowieczne. Jonathan, najstarszy żyjący przedstawiciel liczy sobie obecnie 186 lat, a spekuluje się, że rekord (255 lat) należy do Adwaity, która zmarła w 2006 roku.
Ten poniżej wygląda jak na haju :)
Podoba mi się to, że do żółwi można podejść, dotknąć skorupy, nawet pogłaskać po głowie. I do tego jedzą z ręki :) Jestem zachwycona! Jak zwykle zresztą kiedy mam okazję obserwować zwierzęta z bliska :) Żółwia głowa pod pewnym kątem przypomina mi Amonka. Albo też Amon z profilu wygląda jak żółw :)
W drodze powrotnej do Stone Town facet zatrzymuje łódkę i mamy okazję wyskoczyć jeszcze za burtę na krótki snorkelling. Parę rybek widziałam, ale widoki pod wodą nie były specjalnie oszałamiające. Cały wypad oceniam jednak bardzo pozytywnie, wspaniałe doświadczenie.
Post jest częścią relacji Tanzania 2017.
PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)