Transport Kep – Kampot załatwiliśmy sobie wczoraj u gospodarza z Dathika Bungalows. Busik za dwie osoby kosztuje nas całe 6 dolarów. Kampot to taka mała mieścinka, mają fajne rondo z durianem:
Niestety, ciągle jeszcze nie wiem jak smakuje.. Chyba to nie ta pora roku, bo na straganach nie mogę wypatrzyć.
Przykładowe ceny w listopadzie 2016: kawa – 1$, wyborne naleśniki z owocami – 3.5$, kieliszek wina – 2$, wynajęcie skuterka na cały dzień – 5$.
Nocujemy dzisiaj w Ta Eng Guesthouse (8$), na miejscu wypożyczamy motorek i od razu ruszamy na Bokor.
Bokor Hill Station to kompleks budynków pozostałych z czasów, kiedy panoszyli się tutaj Francuzi (ok. 1920). Stoją na wzgórzu, oddalonym o niecałe 40 km od miasta. Droga na szczyt jest dość długa i kręta. Na górze jest też odczuwalnie chłodniej, pierwszy raz jest mi zimno w Azji :)


Na szczycie jest budynek, który kiedyś pełnił funkcję hotelu i kasyna. Jest opuszczony, można wejść do środka, przespacerować się, wejść na taras. Ja cały czas się czuję, jakbym była na planie filmu grozy. Miejsce jest idealne do nakręcenia horroru*. Wrażenie potęgują też nisko snujące się ciemne chmury. Jest creepy :)





Ale kasyno to jeszcze nic. Niedaleko znajduje się opuszczony kościół i tutaj to dopiero jest klimat ;) Mamy te nisko zawieszone chmury ograniczające widoczność, wiatr, który hula w środku przewracając kartki biblii i obtłuczone figury świętych.








* Krótki filmik obrazujący naszą wizytę na Bokorze (koniecznie z dźwiękiem):
Jutro kierunek Siem Reap.
Post jest częścią relacji Azja 2016.
PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)