Dubaj

7 lat temu
1649 0

Niesamowite miasto, gdzie wszystko jest „naj”: najwyższy budynek świata, największe centrum handlowe, największa sztuczna wyspa. Bardzo często widzi się ogromne place budowy, gdzie powstają kolejne drapacze chmur i centra biznesowe.

dsc01722

Na wyróżnionym zdjęciu jest zatoka w starej części metropolii. Tutaj Dubaj zachował klimat arabskiego miasta.

W październiku temperatura oscyluje w okolicach 30 stopni, jest gorąco, ale powietrze jest suche, więc łatwiej to wytrzymać. Oczywiście wszędzie chodzi klima. Przykładowo stacja metra z największym centrum handlowym Dubai Mall połączona jest ogromnym klimatyzowanym naziemnym korytarzem z ruchomymi chodnikami, więc na ten upał nawet niespecjalnie trzeba się wystawiać :) Przystanki autobusowe są zamykane i klimatyzowane, ale zdarza się, że ta klima nie działa. Wtedy w środku jest jak w nagrzanej puszce :)

Dubai
Dubai
przystanek w środku
przystanek w środku

Po mieście poruszaliśmy się komunikacją miejską: metro, autobusy i tramwaje. Nie ma problemu, żeby dojechać w ten sposób do najczęściej odwiedzanych punktów. W metrze są wydzielone specjalne wagony dla posiadaczy złotej karty oraz dla kobiet z dziećmi. Podróżowaliśmy o różnych porach dnia i czasami bywało tłoczno. Stacje metra są czyściutkie, wielkie lśniące posadzki, które przecierane są co chwilę przez pracowników z wielkimi mopami. W Dubaju obowiązują trzy strefy metra i na każdą z nich mieliśmy osobną kartę magnetyczną, która była doładowywana w razie potrzeby. Przy wejściu i wyjściu na stację trzeba ją odbić na czytniku. Potem mamy jeszcze pół godziny żeby się w ramach jednej jazdy przesiąść na inny środek transportu – na przykład tramwaj.

Przez pierwsze dni miałam opory, żeby jakoś bardziej odsłonić ciało (krótkie spodenki, bluzka na ramiączkach), ale jak zobaczyłam jak chodzą ubrane cudzoziemki, to mi przeszło :) Nie rozstawałam się jednak ze swoją dużą chustą, która służyła mi zarówno jako ochrona przed słońcem jak i zimnem wewnątrz budynków. Dużo kobiet oczywiście ubiera się zgodnie z nakazami religii. W Dubai Mall widziałam ciekawy obrazek: młoda kobieta w nikabie i abaji, ale na szpilkach. Suknia niby długa i czarna, ale półprzezroczysta, a pod spodem coś na kształt czarnej mini :)

Ceny pozytywnie zaskakują, zbliżone do naszych. 1 AED to w przybliżeniu 1 PLN. Ile kosztuje butelka wody mineralnej na lotnisku w Polsce? Pewnie ciężko byłoby znaleźć coś poniżej piątki, a w Dubaju jest za zeta :) Najwięcej cenowo przyjaznych hoteli usytuowanych jest w dzielnicy Deira, w starej części miasta. Przy rezerwacji warto tylko zwrócić uwagę na odległość od stacji metra. W Dubaju spędzamy 5 nocy na początku podróży i jeszcze trzy pod koniec.

Lądujemy o 18.30. Trzeba odstać swoje w gigantycznej kolejce do kontroli paszportowej. Większość przyjezdnych pierwsze kroki kieruje do strefy wolnocłowej, bo w ZEA oficjalnie panuje prohibicja. My podążamy za tłumem :)

Kiedy wysiadamy na naszej finalnej stacji metra jest już po 21. Nocujemy w Comfort Inn Hotel Deira (1095 AED za 5 nocy). Po wyjściu na ciągle jeszcze rozgrzane powietrze okazuje się, że popełniłam błąd. Wszystkie istotne punkty wklepywałam do tej pory do mapy na telefonie, żeby łatwiej było nawigować do celu. A zapamiętany w telefonie hotel był ewidentnie w innej części miasta – ulice się nie zgadzały. W normalnych warunkach pewnie nie stanowiłoby to jakiegoś większego problemu, ale na potwierdzeniu naszej rezerwacji nie było dokładnego adresu – tylko nazwa ulicy. Pytaliśmy ludzi po drodze, ale większość wzruszała ramionami – to akurat jest miejsce gdzie hoteli jest zyliard. I tak kręciliśmy się chyba przez godzinę: zmęczeni, spoceni, szukając w ciemnościach tego nieszczęsnego budynku. Jakaż była radość kiedy w końcu piętnasta zapytana osoba wskazała nam właściwą drogę do celu :) Hotel jest bardzo przyjemny, nie mamy co prawda śniadania w cenie, ale na dachu jest mały basen. Uda nam się z niego skorzystać dopiero w dzień wyjazdu :)

W drodze powrotnej nocujemy w Broadway Hotel (540 AED za 3 noce). Warunki bardzo przyjemne, a do tego w cenie jest śniadanie w formie szwedzkiego bufetu z całym mnóstwem pyszności.

Post jest częścią relacji z wyprawy na południową półkulę.

PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)