Jeszcze jedno miejsce z gatunku must see. Dolina Pomników, Monument Valley, znajduje się na terenie rezerwatu Indian Navaho na granicy stanów Utah i Arizona. Majestatyczne wysokie skały z czerwonego piaskowca należą z pewnością do jednych z najczęściej fotografowanych miejsc na Ziemi :) Niektóre „pomniki” mają nawet swoje nazwy: Left Mitten i Right Mitten przypominają kształtem jednopalczaste rękawiczki.

Za wjazd płacimy $27. Teren jest pod jurysdykcją Indian, a zatem nie obowiązuje tutaj karta Annual Pass. Zwiedzanie Doliny polega w skrócie na objechaniu jej terenu wzdłuż pętli Navaho Loop. Ze względu na piaszczystą i nierówną nawierzchnię zalecany jest samochód z napędem na cztery koła, ale widzieliśmy też śmiałków poruszających się w kabriolecikach… Czerwony pył który osiadł nam dzisiaj na samochodzie pozostanie z nami już do końca wycieczki :) Jeśli ktoś nie czuję się na siłach, można skorzystać z opcji przejazdu jeepem z miejscowym przewodnikiem.
Ogrom skał widać dopiero przy porównaniu ich wielkości z samochodami, które widać w dole :)

Schodzi nam tutaj kilka ładnych godzin. Jeździmy, zatrzymujemy się, podziwiamy. Czerwień skał zestawiona z niebieskim niebem powoduje, że wpadam w szał fotografowania, jest pięknie.
Jedno z miejsc na terenie Doliny nosi nazwę John Ford’s Point, na cześć Johna Forda, dzięki którego westernom miejsce to stało się sławne. Co jakiś czas na koniu przejeżdża tutaj pan w kraciastej koszuli i kowbojskim kapeluszu. Za drobną opłatą można mu zrobić zdjęcie :)
Filmowy skrócik naszej podróży po Monumentach:
Dolina Monumentów jest też znana z motywu filmu Forrest Gump. Mniej więcej w tym miejscu główny bohater zaprzestał dalszego biegu.

A tak to wyglądało:
Po wyjeździe z Doliny kierujemy się do miasteczka Mexican Hat, które miało słynąć z najlepszych stejków. Decydujemy się na knajpkę Swinging Steak, której centralne miejsce zajmuje wielkie palenisko z „huśtawką”, nad którą bujają się wielkie sztuki mięcha. Steki były na pewno naj: najdroższe jakie jedliśmy ever ;)
Wieczorem docieramy do miasteczka Page, w którym to bezskutecznie szukamy noclegu. Jest weekend i wszystko jest sold out. W każdym hotelu, motelu i pensjonacie widnieje tabliczka No Vacancy. Jestem ogromnie zdziwiona, miałam w głowie jakiś taki obraz, że w Ameryce takie rzeczy się nie zdarzają :) Stwierdzamy, że nie ma sensu dłużej tracić czasu, odnajdujemy najbliższego Walmarta, kupujemy piwo, rozkładamy siedzenia w samochodzie i zakopujemy się w śpiwory. Nie byliśmy jedyni z takim planem spędzenia sobotniej nocy :)
Relacja w ramach opisu podróży USA Trip 2014.
PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)