Wilsons Promontory, zwany również The Prom, to najdalej na południe wysunięty obszar Australii. Półwysep od 1989 roku jest parkiem narodowym. Na jego terenie znajdują się przepiękne plaże, lasy deszczowe i wzniesienia, z których roztaczają się wspaniałe widok na okolice.
Dzisiaj pogoda wreszcie jest trochę bardziej „australijska”. Dzień zaczynamy w długich nogawkach i softszelach, ale stopniowo pozbywamy się kolejnych warstw. Nawet udaje mi się przez chwilę pohasać w krótkim rękawie :)
Po zdrowym śniadaniu (biały chleb tostowy z serkiem topionym i ketchupem) idziemy przejść się po Picnic Bay.
Jak widać na zdjęciach: tłumów nie ma :)
W dalszej części dnia ruszamy na wzniesienie Mount Oberon. Droga na szczyt trwa jakąś godzinę, ale przez większość czasu idzie się po asfaltowej powierzchni. Widoki ze szczytu są przepiękne. Usiadłam sobie na skale, nogi zwisają swobodnie, i podziwiam :)
Po wyczerpującym spacerku posilamy się fish and chips, a podczas robienia prowiantu na dalszą część dnia do stołu dosiada się papużka. Za tu uwielbiam Australię :)
Po południu ruszamy na kolejny rainforest walk, tym razem jest to pętla o wdzięcznej nazwie Lilly Pilly Gully. Trasa ma prawie 6 km i od tego momentu manifestuję swoją niechęć do kolejnych spacerów po lesie :) Ileż można patrzeć na drzewa i paprocie…
Post jest częścią relacji z wyprawy na południową półkulę.
PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)
