Do słonecznej Kalifornii wjeżdżamy przez teren pustyni Mojave. Do tej pory termin „pustynia” kojarzył mi się tylko z piachem. Tutaj to wygląda raczej jak jakieś nieużytki, jak miejsce, w którym nie postawiono jeszcze żadnego Walmarta :)
Od początku podróży po Stanach marzył mi się posiłek w takiej typowej amerykańskiej knajpie. Wiecie, takiej z boksami z czerwonymi kanapami i stolikami barowymi przy ladzie, gdzie można zamówić mleczny koktajl, a kelnerki dolewają kawy. Jak w pierwszej scenie Pulp Fiction albo restauracji RR w Twin Peaks. Dzisiaj to marzenie się prawie ziściło :) Po drodze do Joshua Tree National Park zatrzymujemy się w jakiejś niepozornej jadłodajni na śniadanie. Jestem bardzo głodna, więc funduję sobie ogromnego omleta z waniliowym shakiem, Przemek ma zestaw z bekonem i francuskimi tostami. Trochę cukru pudru ląduje też na smażonym boczku :) Pani kelnerka jest w wieku 50+ i ewidentnie niedosłyszy. Przy każdym moim wypowiedzianym zdaniu przykłada rękę do ucha i kwituje to: Ha? z pytającym grymasem na twarzy. Na bank ma problemy ze słuchem, bo przecież jak bardzo źle można wymówić vanilla shake? :P
Ale przynajmniej kawy dolewa :)
Jedziemy do Parku Narodowego Drzew Jozuego, gdzie można zobaczyć… głównie to Drzewa Jozuego :) Roślina ta w zasadzie nie jest drzewem, a byliną. A nazwa została nadana przez pierwszych mormońskich osadników, którym gałęzie drzewa przypominały wzniesione ku niebu ręce proroka. Taka jestem mądra, bo wyczytałam na wiki..
Jukka krótkolistna to gatunek drzew z rodziny agawowatych i na tych terenach występuje bardzo licznie. Stała się symbolem pustyni Mojave.
Oprócz drzew w parku jest jeszcze kupa kamieni, z czego jeden przypomina czaszkę.
Oraz punkt widokowy, z którego można podobno dostrzec Meksyk:
Jazda po Parku wygląda tak:
Pakujemy się do samochodu i obieramy kierunek na Los Angeles. Jazda czteropasmową autostradą to z pewnością ciekawe doświadczenie :) Na szczęście udaje nam się nie doświadczyć ogromnych korków, o których wcześniej się naczytaliśmy.
Dzisiaj nocujemy w Safari Inn w dzielnicy Burbank. Rezerwowane wcześniej za pośrednictwem Travel Pony. Hotel wybraliśmy ze względu na bliską odległość studia filmowego Warner Bros, bo jutro wybieramy się tam na wycieczkę :)
Burbank to główny ośrodek produkcji filmów, znajdują się tutaj studia filmowe i telewizyjne oraz oddziały największych amerykańskich koncernów medialnych, jak np.: Cartoon Network, The Walt Disney Company, Warner Bros.
Relacja w ramach opisu podróży USA Trip 2014.
PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)