Niepłodność. Tym terminem określa się niezdolność do uzyskania ciąży przez parę, przy założeniu regularnego współżycia przez rok czasu. Znam ten termin aż za dobrze. O swoich doświadczeniach pisałam tutaj, tutaj i tutaj, a dzisiaj chciałabym się skupić na faktach i opisać jak to wszystko wygląda na naszym lokalnym podwórku.
Szacuje się, że problem niepłodności dotyka około 15% par na całym świecie. W Polsce co szósta, a może nawet co piąta para będzie miała problem z poczęciem dziecka. Masz takich znajomych? Nie? A jak się dobrze zastanowisz? Bo to zwykle nie jest tak, że na pytanie Co tam u was słychać? odpowiadamy a wiesz, okazało się, że jesteśmy niepłodni. Są dziesiątki powodów dlaczego ta ciąża się nie udaje: endometrioza, problemy anatomiczne, kwestie genetyczne, kiepskie parametry nasienia, słaba jakość komórek jajowych, choroby autoimmunologiczne, insulinooporność, problemy immunologiczne i jeszcze wiele wiele innych. Diagnoza przyczyny często wymaga konsultacji z ginekologiem, urologiem, andrologiem, endokrynologiem, immunologiem, hematologiem i dietetykiem, a w trakcie procesu leczenia często również z psychologiem lub psychoterapeutą. A i tak zdarza się, że wyrok często brzmi: niepłodność idiopatyczna, czyli niby wszystko jest ok, ale ciąży jak nie było tak nie ma i nie wiadomo dlaczego. Do pogorszenia płodności często przyczynia się coś, co nazwałabym niską higieną życia: stres, mało snu, śmieciowe jedzenie, brak ruchu i używki. Psychika też pełni skomplikowaną rolę w całym tym procesie, ile to ja razy już słyszałam hasło: Nie możesz zajść w ciążę? Musisz się wyluzować. Po czym następuje dowód anegdotyczny na przykładzie swoim / siostry / kuzynki / koleżanki z pracy, która wyjechała na wakacje i zaszła w ciążę, bo przestała się starać i fiksować na punkcie wyliczania dni płodnych. Sama znam takie przypadki z różnych opowieści, ale serio – to jest najgorsza rada, jaką można komuś dać. Świat byłby trochę lepszym miejscem, gdyby ludzie powstrzymywali się od udzielania dobrych rad, kiedy nikt ich o to nie prosi.
Samo leczenie niepłodności jest procesem długim, psychicznie wyczerpującym i nie dającym żadnej gwarancji sukcesu. Mogę Wam tu opisywać jak bardzo źle się czułam, o tygodniach obniżonego nastroju, kiedy nie miałam siły na nic, o płaczu, o poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości. Prawda jest jednak taka, że nikt kto tego nie doświadczył – nigdy nie zrozumie. Depresja często niestety idzie w parze z niepłodnością. Powiem ze swojego doświadczenia, że bardzo trudno zachować optymizm i pogodę ducha. W badaniu przeprowadzonym na 200 parach – pacjentach klinik leczenia niepłodności, ponad połowa kobiet i 15% mężczyzn wskazało niepłodność jako najbardziej trudne i bolesne doświadczenie w życiu. W innym badaniu stwierdzono, że leczenie niepłodności generuje u kobiet podobny poziomu stresu, co u pacjentek onkologicznych. Mężczyźni zdają się lepiej radzić sobie ze stresem wynikającym z leczenia niepłodności, chyba że przyczyna leży bezpośrednio po ich stronie – wtedy również u panów dochodzi do obniżenia poczucia własnej wartości, uczucia wyobcowania, a także depresji.
Jakby tego było mało, jakby sam proces leczenia nie był wystarczająco trudny i wyczerpujący psychicznie – jest też obciążający finansowo. Sama droga dochodzenia do diagnozy to są: liczne wizyty u specjalistów, konsultacje, dziesiątki badań, sterty leków, witamin, ziół i suplementów czy w końcu procedury in vitro. To nie są tanie rzeczy. Zrobiłam 4 procedury in vitro, miałam jak dotąd pięć transferów z sześciu zarodków. W Excelu notuję skrupulatnie każdy jeden wydatek poniesiony na rzecz marzenia posiadania dziecka. Od września 2018 roku uzbierało się ponad 91 tys. złotych, a mojego dziecka jak nie było tak nie ma. I może nigdy go nie będzie. Jakby tego było mało – żyjemy w Polsce, kraju rządzonym przez oszołomów, fanatyków, debili (?), nawet nie wiem jakiego określenia użyć, którym się wydaje, że wiedzą lepiej. Jak to ktoś kiedyś ładnie powiedział: nie ma takich pieniędzy, których by kobieta nie wydała po to, żeby zajść w ciążę, tak jak nie ma takich pieniędzy, których by nie wydała, żeby pozbyć się niechcianej ciąży. I ja myślę, że to jest bardzo trafna obserwacja. Bardzo żałuję, że mnie w tej Nowej Zelandii nie chcieli, bo to był jedyny moment, kiedy na poważnie rozważałam emigrację. Kiedy u nas proponuje się „pokój do wypłakania” dla pary doświadczającej straty ciąży, po drugiej stronie świata dają trzy dni pełnopłatnego urlopu na przeżycie żałoby.
U wielu niepłodnych par przychodzi w końcu taki moment, kiedy w gabinecie lekarza padają trzy słowa: tylko in vitro. I żeby było jasne, ja wiem że są kliniki i Kliniki, swoje przeżyłam. Zdaję sobie sprawę, że in vitro to jest też potężny biznes i że często ta propozycja wychodzi za wcześnie – głównie pod kątem sensownego przygotowania się do procedury i pełnej diagnostyki. Ale też wiem, że to jest jedyna skuteczna metoda, a naprotechnologia, tak promowana przez obecnie rządzących i kościół katolicki, nie stanowi żadnej alternatywy dla in vitro. Naprotechnologia może być dobrą opcją dla kobiet 20+: po to żeby poznać swoje ciało, zapoznać się z fazami cyklu menstruacyjnego, nauczyć się rozpoznawać dni płodne, coś jak rozszerzona lekcja biologii z naukami przedmałżeńskimi w salce katechetycznej. Ale dla kobiet 30+ jest to tylko strata cennego czasu, bo tutaj nie ma mowy o żadnym leczeniu, a skuteczność w porównaniu do metod zapłodnienia pozaustrojowego jest znikoma. I teraz przechodzę do meritum tego artykułu, czyli wybranych faktów z najnowszej historii Polski w kontekście in vitro i kwestii leczenia niepłodności.
1987. W Polsce rodzi się w pierwsze dziecko z in vitro.
W 1987 roku urodziło się Polsce pierwsze dziecko dzięki in vitro. Zapłodnienia pozaustrojowego dokonano pod okiem prof. Mariana Szamatowicza w klinice w Białymstoku.
1995. Klinika zostaje oskarżona o prowadzenie eksperymentów na ludziach.
W 1995 roku warszawska klinika Novum jako pierwsza przeprowadziła w Polsce zabieg ICSI. W klasycznym in vitro komórkę jajową umieszcza się razem z plemnikami w jednym naczyniu i czeka aż plemnik przeniknie do wnętrza komórki i zrobi swoje – to tak w dużym uproszczeniu. Procedura ICSI polega na wyizolowaniu najlepszego plemnika i wstrzyknięcia go do wnętrza komórki za pomocą specjalnej igły – stosuję się ją obecnie najczęściej przy obniżonych parametrach nasienia. Czyli tutaj embriolog dokonuje zapłodnienia. Sukces kliniki Novum w zastosowaniu tej rewolucyjnej metody został opisany jako wiadomość dnia na pierwszej stronie Gazety Wyborczej i wtedy się zaczęło. Klinikę oskarżano o prowadzenie eksperymentów na ludziach, zabijanie zarodków i działanie wbrew obowiązującej od 1993 roku ustawie antyaborcyjnej. Ośrodek próbowano zamknąć, po licznych bataliach sądowych ówczesny minister zdrowia uznał wreszcie, że przychodnia nie łamie prawa, a in vitro to uznana metoda leczenia niepłodności.
2013. Rusza rządowy program dofinansowania in vitro.
Zdecydowanie najlepsza rzecz, jaką rząd kiedykolwiek zrobił dla niepłodnych par. W 2013 ruszył rządowy program „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego”, w ramach którego pary spełniające określone kryteria uzyskiwały dofinansowanie do maksymalnie trzech kosztownych procedur in vitro. Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że od 2013 roku do końca 2019 roku dzięki programowi przyszło na świat 22181 dzieci. Jest to ogromny sukces. Pomimo tego, że program zamknięto w 2016 roku – wciąż rodzą się dzięki niemu dzieci, a to za sprawą transferów z mrożonych zarodków.
2015. Andrzej Duda mówi co myśli o in vitro.
Cytaty pochodzą z debaty przed wyborami prezydenckimi zorganizowanej w studiu TVN24.
- Niech będzie in vitro, ale w warunkach maksymalnie chroniących życie. Nie ma mrożenia zarodków, nie ma selekcji organicznej.
- Czy można się zgodzić na projekt, w którym dawca – czyli jedno z rodziców – mówi, że nie jest już zainteresowany umieszczeniem zarodków w ciele kobiety, przez co zarodki będą przechowywane w nieskończoność, czy to jest godność człowieka?
- Nie podpisałbym rządowego projektu o sztucznym zapłodnieniu. – Sprawę in vitro trzeba uregulować, ale w sposób kompromisowy.
- Od leczenia bezpłodności jest naprotechnologia. Ja chcę tylko obrony ludzkiej godności i ludzkiego życia, wszystkie dzieci są takie same – czy one się urodziły z metody in vitro, czy w sposób naturalny.
- Moje osobiste poglądy są zgodne z poglądami Jana Pawła II. Sam nie skorzystałbym z metody in vitro, rozważyłbym adopcję.
Zawsze mnie rozczula janigdyzm – zwłaszcza z ust człowieka, który nigdy nie był lub nie będzie w danej sytuacji. Zapewnienia pana Andrzeja Dudy o tym, że sam nie skorzystałby z in vitro mają taką samą wartość jak jego deklaracja, że rodziłby bez znieczulenia. Ja też mogę powiedzieć, że nigdy bym się nie drapała po jajach i dokładnie tyle samo z tego wynika.
2015. Wchodzi w życie ustawa o in vitro.
Wchodzi w życie tzw. „ustawa o in vitro”, która reguluje wreszcie wszelkie kwestie i dyrektywy unijne dotyczące zasad funkcjonowania ośrodków leczenia niepłodności, prowadzenia banków nasienia, komórek i zarodków. W treści ustawy znajdują się na przykładowo takie zapisy:
- Do procedury in vitro mogą podejść tylko małżeństwa lub pary pozostające we wspólnym pożyciu. A przykładowo Francja debatuje nad przyjęciem ustawy otwierającej dostęp do in vitro samotnym kobietom i parom lesbijek.
- Para może poddać się procedurze in vitro, jeśli przez rok czasu inne leczenie nie przyniosło efektu, chyba że lekarz od razu zadecyduje, że inne próby nie mają sensu.
- Jednorazowo wolno zapłodnić tylko do sześciu komórek jajowych – chyba że lekarz zadecyduje inaczej lub kobieta jest po 35 roku życia. To jest najbardziej restrykcyjny zapis w całej Unii Europejskiej.
- Dozwolone jest mrożenie komórek jajowych, zarodków, nasienia.
- Niedozwolone jest niszczenie zarodków. W praktyce oznacza to konieczność rocznego opłacania kosztów przechowywania zamrożonych zarodków, które udało się uzyskać podczas procedury, a nie zostały jeszcze podane kobiecie podczas transferu. Jeśli para nie chce mieć więcej dzieci, a wciąż dysponuje zarodkami – może je przekazać anonimowo do dawstwa.
- Dozwolone jest jedynie anonimowe dawstwo komórek rozrodczych, więc przykładowo nie można poprosić siostry, żeby wyhodowała i podarowała nam swoje komórki jajowe.
Na ustawę trzeba było czekać 8 lat. Jarosław Gowin, mianowany przez Tuska szefem komisji bioetycznej zasłynął przy tym fakcie wyznaniem, że nieomal słyszy krzyk rozpaczy dziesiątków tysięcy zamrożonych embrionów i czuje ich rozpacz. Panie Gowin, szkoda że pan nie słyszysz rozpaczy dziesiątków tysięcy niepłodnych par w Polsce. Prezydent Bronisław Komorowski podpisał ustawę tłumacząc: Nie jestem prezydentem ludzkich sumień, tylko polskich obywateli, to ładnie z jego strony, bo gdyby prezydentem był pan Andrzej Duda, to wyjątkowo jak na niego, ustawy by nie podpisał.
2016. Kończy się rządowy program dofinansowania in vitro.
Z rządowego programu Kopacz – Tuska „Leczenie Niepłodności Metodą Zapłodnienia Pozaustrojowego”, który działał w Polsce w latach 2013 – 2016 urodziło się w sumie 22,2 tysięcy dzieci, a całość kosztowała 244 mln zł, co daje kwotę około 11 tys. zł na dziecko – mniej więcej zbieżną z jedną pełną procedurą in vitro. Po objęciu władzy PiS ubija program i wprowadza na jego miejsce „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce”, proponując zamiast bezbożnego robienia dzieci na szkle „alternatywę” w postaci naprotechnologii, która nigdzie na świecie nie jest traktowana poważnie w kontekście leczenia niepłodności. NIK podaje, że w latach 2016 – 2019 program pochłonął 46 mln zł, a efektem są 294 ciąże, co daje zawrotną kwotę 156 tys. zł na dziecko. To tak ponad 14x więcej. Od tej pory niepłodne pary mogą szukać jedynie wsparcia w samorządach, jeśli szczęśliwie są akurat zameldowane w Warszawie lub innych większych miastach, które oferują dofinansowanie procedury in vitro.
Ciekawostka: w Izraelu każda chętna para ma tak długo refundowane in vitro, aż nie doczeka się dwójki dzieci.
Kolejna ciekawostka: Victor Orbán, najlepszy kolega Jarosława Kaczyńskiego, przekonał się do in vitro. Pod koniec 2019 państwo wykupiło sześć prywatnych klinik leczenia niepłodności, a od lutego 2020 niepłodne pary mogą się ubiegać o dofinansowanie do procedur. Pobudki Orbána nie są jednakowoż krystalicznie czyste: jeśli chcemy mieć węgierskie dzieci, a nie imigrantów, powinniśmy wszelkimi środkami wspierać politykę prorodzinną.
2017. Ekspertka MEN pierdoli głupoty.
Bydgoszcz jest jedną z miejscowości, w której radni zagłosowali za dofinansowaniem in vitro z budżetu miasta. W przeddzień głosowania musieli jednak wysłuchać wykładu prof. Urszuli Dudziak – ekspertki MEN ds. nauczania do wychowania do życia w rodzinie. I cóż to mówi pani Urszula? Ano, że dzieci z in vitro cierpią na tzw. zespół ocaleńca: Dziecko się dowiaduje, że jego rodzice zabili jego siostrę czy brata. I wtedy pojawia się pytanie: dlaczego ja żyję? I ten człowiek próbuje udowodnić, że zasługuje na życie, a czasami balansuje na granicy życia i śmierci np. wybiera ekstremalne sporty. Dalej pani Urszula martwi się: Dziecko zamiast ciepła i miłości rodziców zastaje szklane i zimne lodówki. O takich dzieciach mówi się 'mrozaki’. Jaki jest los tych 'mrozaków’? Kto z tu obecnych chciałby być 'mrozakiem’, czekającym na decyzję co z nim zrobi? W sumie to te „lodówki” nie są szklane, pojemniki przypominają bardziej duże bańki na mleko, nie wiem skąd ona to wytrzasnęła :P. A tak serio, to tutaj mamy znowu do czynienia z częstym zabiegiem przeciwników in vitro polegającym na zrównywaniu zarodków z biednymi małymi dzieciątkami co to są trzymane w szklanych lodówkach za szybką, jak kurczaki. No to tak nie wygląda. Kolejna kwestia na której są zafiksowani kościelni fundamentaliści to jest to rzekome zabijanie. Pani Urszula chyba nie uważała na lekcjach biologii albo nie potrafi skorzystać z googla, inaczej by nie pierdoliła takich głupot. 30% do 50% wszystkich zapłodnień kończy się samoistnym poronieniem, często kobieta nawet nie zdaje sobie sprawy, że była przez chwilę w ciąży: ot, okres się spóźnił i trochę bardziej boli. Zgodnie z jej narracją właśnie w tym momencie następuje zabójstwo brata lub siostry.
2018. Posłom przeszkadza in vitro.
Nasi dzielni posłowie myśleli, myśleli… i kurwa – wymyślili. Wymyślili, że muszą stanąć w obronie czci i godności mrożonych zarodków. Pamiętam to dokładnie, bo akurat byłam w trakcie pierwszej procedury i poczułam się tak, jak by mi ktoś strzelił z liścia i napluł w twarz. Do sejmu wpłynął projekt ustawy sygnowany przez posłów PiS, Kukiz’15, PSL, kół poselskich – Unia Europejskich Demokratów, Wolni i Solidarni oraz posłów niezależnych. Wnioskodawcą poselskiego projektu jest niezrzeszony poseł Jan Klawiter, działacz Akcji Katolickiej, członek Prawicy Rzeczpospolitej Marka Jurka. Do Sejmu wszedł z listy PiS.
Czego panowie chcieli? Ograniczenia in vitro tylko dla małżeństw, ograniczenia liczby zapładnianych komórek do jednej, zakazu mrożenia zarodków, zniesienia anonimowości dawców. Gdyby taka ustawa weszła w życie, skuteczność procedury in vitro spadłaby z 40% do 3%. Jestem pewna, że żaden z pomysłodawców tej ustawy nie zadał sobie trudu, żeby zapytać jakiegokolwiek eksperta jak wygląda in vitro w praktyce, bo po co. Na moim przykładzie: miałam trzy punkcje, w trakcie której pobrano mi około 8 dojrzałych komórek jajowych, i jedną w której pobrali 4. Wszystkich komórek zapłodnionych metodą ICSI było około 30, z tego uzyskaliśmy 8 zarodków na 4 procedury. I ja się teraz pytam: jak embriolog miałby wytypować te 4 dobre komórki z których coś będzie? Szklana kula? Trzeba pamiętać że do tanga trzeba dwojga, więc komórki może i były dobre wszystkie, ale za to plemniki nie bardzo. Przecież to jest kompletnie poroniony pomysł, przekreślający całkowicie sens całej procedury. To może miałoby jakieś umocowanie, gdyby z każdej zapłodnionej komórki była ciąża, ale kurde to tak nie działa! Ja do tej pory z sześciu podanych zarodków nie uzyskałam ciąży. I jeszcze ta „godność osobowa” zarodka: będą przedstawiać zamrożone zarodki na wzór małych zmarzniętych ludzików. Ja widziałam wszystkie moje zarodki i chociaż każdą stratę potencjalnej ciąży mocno przeżyłam to wiem, że ten zlepek komórek nie ma godności. No nie ma. Jakim trzeba być zjebem umysłowym, żeby nie zdawać sobie sprawy, że gdyby taki potworek legislacyjny wszedł w życie, to turystyczne in vitro rozkwitnie w pełnej krasie u wszystkich naszych sąsiadów. Nie potrafię tego pojąć.
2020. Rząd skonsternowany, bo Polacy nie chcą mieć dzieci.
To brzmi jak nieśmieszny żart, ale w 2020 roku Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej ogłosiło, że przekaże 600 tys. zł na badanie, dlaczego Polki nie chcą rodzić dzieci. Kurczę, dziwne bardzo, że to 500+ to jednak nie pomogło. Warto wspomnieć, że pomysł powstał zanim Kaja Godek i spółka zmusili nas do rodzenia zdeformowanych płodów.
2021. Leczenie niepłodności usunięte z Narodowego Programu Zdrowia na następne 5 lat.
I cyk! Wykreślamy i problemu niepłodności w Polsce już nie ma. Ten ruch jest o tyle problematyczny, iż może oznaczać problemy samorządów, które do tej pory z własnych budżetów finansowały in vitro. Każdy program musi zyskać akceptację Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji, a to instytucja centralna. W opiniowaniu programów medycznych sugeruje się właśnie wytycznymi Narodowego Programu Zdrowia. A może PiS właśnie o to chodziło? W 2016 zabrali dofinansowanie rządowe, a teraz będą wiązać ręce samorządom?
2021. Urodziło się najmniej dzieci od czasów od drugiej wojny światowej.
W styczniu 2021 urodziło się tylko 27,2 tys. dzieci, a suma urodzeń za ostatni rok jest mniejsza niż 350 tysięcy – najniższa od drugiej wojny światowej. Myślę, że Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej powinno wydać jeszcze więcej hajsów na zbadanie przyczyn tego niespodziewanego zjawiska.
Kościół i reszta
Pominęłam tutaj specjalnie wszystkie wypowiedzi hierarchów kościelnych, bo nie chcę na swoim blogu nawet dawać przestrzeni na takie słowa. Stanowisko kościoła katolickiego jest jasne i w zasadzie nie ma tutaj z czym dyskutować, natomiast nie ma mojej zgody na obrażanie, szkalowanie i napiętnowanie dzieci poczętych metodą in vitro. To jest sączenie nienawiści, która gdzieś tam przesiąka potem do świadomości wiernych. Ja żyję w swojej bańce, z dala od kościoła i mało mnie obchodzi co tam jeden czy drugi ksiądz wyrzyga z siebie na kazaniu. Ale docierają do mnie relacje dziewczyn, które chciałyby przyjąć komunię – ale nie chcą się spowiadać z in vitro. Które nie mówią nikomu, że się leczą, bo boją się napiętnowania i stygmatyzacji w swoim małym zaściankowym środowisku. Mamy 2021 rok, a ludzie boją się przyznać do tego, że chorują na niepłodność. A dlaczego się boją? Przez te wszystkie głupoty, które głoszą księża i inni nawiedzeni profesorzy MEN: bruzdy, syndromy ozdrowieńca, wtf? Mamy 2021 rok a ludziom trzeba tłumaczyć, że dzieci z in vitro nie różnią się niczym od dzieci poczętych w łożu małżeńskim, albo po pijaku w dyskotece. Ja się boję fundamentalistów, boję się Kai Godek i jej oszczerczej kampanii dotyczącej in vitro. Boję się, że znowu zarzyga miasta i miasteczka kłamliwymi billboardami, a w rządzie znajdzie się więcej oszołomów którzy jej przyklasną z panem prezydentem Andrzejem Dudą na czele. Boję się, że powoli zmierzamy w stronę Opowieści Podręcznej. Za chwilę zdelegalizują aborcję w wyniku gwałtu, więc co to szkodzi nałapać sobie trochę płodnych Polek, gwałcić je regularnie i płodzić dzieci po bożemu, ku chwale ojczyzny, bez jakichś tam problemów etycznych z godnością mrożonych zarodków.
Co możemy zrobić?
Chciałabym napisać coś pokrzepiającego na koniec, ale najbliższa przyszłość nie rysuje się różowo. Możemy wspierać organizacje i stowarzyszenia, jak np. Stowarzyszenie In Vitro Bez Granic, które edukuje w zakresie świadomości in vitro i walczy o przywrócenie finansowania z budżetu państwa. Możemy też pielęgnować w sobie ten bieżący wkurw i pamiętać o nim przy następnych wyborach. Chciałabym, żeby w przestrzeni publicznej nie było miejsca na kłamstwa katolickich fundamentalistów, żeby pani Kaja zniknęła z mediów. Chciałabym żeby kobiety nie bały się rodzić i zachodzić w ciąże, żeby każdego było stać na leczenie niepłodności, chciałabym, żeby te stare dziady przestały wreszcie decydować o mojej macicy i tym co jest dla mnie dobre. Dajcie ludziom żyć po swojemu i podejmować własne decyzje.
Źródła:
- A unique view on male infertility around the globe.
- The psychological impact of infertility and its treatment.
- Prawo w Polsce – ustawa o in vitro.
- Polski cud in vitro. Z programu Tuska i Kopacz wciąż rodzą się dzieci, w sumie – 22 188.
- „In vitro tylko dla małżeństw” i bez zamrażania. Do Sejmu wpłynął projekt ustawy.
- Szef komisji zajmującej się in vitro słyszał „krzyk zarodków”.
- Czas Decyzji w TVN24. Debata z Andrzejem Dudą.
- Chcą skończyć z in vitro. Klawiter: nie godzimy się na produkcję ludzi.
- Rząd zbada, dlaczego Polacy nie chcą mieć dzieci. Odpowiedzi i rozwiązania są znane od lat.
- „Mrozaki” i zespół ocaleńca kontra niepłodność. Ekspertka MEN od wychowania przegrała spór o in vitro.
- Leczenie niepłodności usunięte z Narodowego Programu Zdrowia na następne 5 lat!
- Rząd PiS usuwa leczenie niepłodności z celów na najbliższe lata. „A przecież tak walczą o każdą ciążę”
- Złe dane z porodówek w Polsce. Wyrwa demograficzna? Przeradza się w przepaść.
PS. Jeśli nie chcesz przegapić moich następnych wpisów, zasubskrybuj bloga, o tutaj. Każdy mój nowy artykuł trafi także do Twojej skrzynki. Nie spamuję :)